środa, 28 kwietnia 2010

Hiszpania

Por ti sere, por ti sere! ;)
Mimo wulkanicznych komplikacji tydzień wcześniej, mimo kilkakrotnego przekładania godziny lotu już w drugim terminie (kwitnięcie 7 godzin na terminalu w Pyrzowicach), udało się polecieć do Hiszpanii!
Nie była to moja pierwsza wizyta na Zachodzie, ale różnica między naszym krajem a nimi jest zawsze tak samo uderzająca. Ich standard życia, organizacja i porządek przypominał mi trochę świat The Sims...
No i ludzie bardziej uśmiechnięci niż w Polsce! (Jakbym w kwietniu miała lato też bym chodziła uradowana).
Tarragona, w której byliśmy, leży nad Morzem Śródziemnym, niedaleko Barcelony. Miasto jest duże i ma swój charakter ;) Ma rzymski amfiteatr, średniowieczną katedrę i ogromny nowoczesny port, także cała historia w pigułce.
Udało nam się też wyrwać z miejskich plaż w bardziej dzikie zakątki:

Największe zaskoczenie w Hiszpanii? idąc po skałach brzegiem morza łatwo przypadkiem wejść na plażę nudystów ;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz